Mistrzostwa Świata Juniorów – to już jest koniec.

Marta Wójcik miała przesłać zdjęcie z pomponami. Nie przesłała, a obiecała. Taka teraz jest ta nasza młodzież. Najbardziej słowny człowiek w naszej ekipie Stasiu Gołębiowski przeciera oczy ze zdumienia.

***

Udało się wywalczyć brąz. Po ciężkim i emocjonującym meczu pokonujemy Francuzów 22 impami. Wszyscy każą mi napisać, że sam w to nie wierzyłem, bo przed ostatnią składką mówiłem, że przegramy. Oni jednak nie wiedzą, że się tylko tak zgrywałem i chciałem, żeby się lepiej skoncentrowali.

Nasi rywale dość długo grali bardzo dobrze, my popełnialiśmy błędy, które kosztowały nas duże obroty, natomiast przeciwnicy, gdy się mylili to udawało nam się zapisać maksymalnie 4 impy. Grało się bardzo ciężko i przed ostatnim segmentem mieliśmy stratę 21 impów. Zaczęło się jednak dobrze, bo przeciwnicy zagrali szlemika bez papierów. Potem było jednak gorzej, bo zagraliśmy 4♠ ze złej ręki, które Kubuś nie mógł wygrać. Wyglądało na oczywistą stratę, gdyż rzadko się zdarza, że rozgrywającym jest partner otwierającego 1BA. I rzeczywiście na drugim stole rozgrywka była już z dobrej ręki, ale Michałek Klukolek skontrował tą idącą końcówkę. Francuz więc szukał u niego wielu figur pik i w konsekwencji przegrał bez dwóch. Po dwóch rozdaniach był remis!

Niestety, w piątym rozdaniu rywale grają niezłego szlema, którego nie grają Klucze i przewaga rywali wzrasta. Odrabiamy ją natychmiast, gdy Kubuś agresywnie otwiera na trzeciej ręce i gramy podlimitową końcówkę – swoje, a na drugim 4 pasy. W kolejnym rozdaniu przeciwnicy znowu uciekają – tym razem to my nie dogrywamy górnego szlemika i znowu trzeba odrabiać. Trochę nam to nie idzie, bo w kolejnym rozdaniu oddajemy na dwóch stołach po 200, co składa się na 9 impów dla rywali. Po chwili gramy już końcówkę z dobrej ręki i zyskujemy 11 impów. Zostało nam około 6 impów. My z Kubusiem gramy szybciej i właśnie wychodzimy do holu, by zobaczyć, że zostało te 10 impów do nadrobienia i tylko 4 rozdania. Niby nie są złe, ale może być różnie. W czwartym od końca bierzemy zapis na 2 burty – +7 dla nas! Prowadzimy! Przychodzą Amerykanie z aplikacją BBO, patrzymy, że nasi grają 4♥ – można było dać 2 przebitki, ale nasi grają z dobrej ręki, więc Francuzi nie znajdują tej trudnej obrony. My oddaliśmy 100, więc jest +11. Już wiemy, że nie może się nic złego stać. Dokładamy jeszcze 9 w ostatnim. Jest brąz! Jakby to napisał Kufel: “Chłopcy lubią brąz”.

Długie to były mistrzostwa, ale jedno co chciałbym napisać, że mieliśmy bardzo fajną drużynę. W przyszłym roku nie będzie już wspaniałych chłopców: Kubusia i Piotrusia, więc taki team już na imprezie juniorskiej nie zagra. A szkoda. Rzadko się zdarza, że trafi się grupa 6 chłopa, którzy się między sobą dobrze dogadują i lubią spędzać ze sobą czas także po grze. Co też ważne trafiła się drużyna, która po rozegraniu iluś rozdań nie ma ochoty ich omawiać!

Nie było jednak tak dobrej atmosfery, gdyby nie nasz npc Marek Markowski, o którym pisałem tutaj bardzo niewiele. Marek był jednak osobą podtrzymującą nas na duchu, wspierającą i dającą dobry przykład. Dużo łatwiej o sportowe zachowanie, gdy kapitan jest wzorem: kładzie się wcześnie spać, dobrze się odżywia i jest wolny od nałogów. Każdej drużynie życzę takiego npc.

Wspomnieć też muszę o naszym coachu, czyli Stasiu. Bubu nie jest przyzwyczajony, że drużyna, której on jest częścią nie wygrywa, ale tym razem trafił na wyjątkową ciężką drużynę. Sory Staszek! Wygrasz Akademickie Mistrzostwa Świata – to już za 3 miesiące!

I na koniec cała drużyna w komplecie, tuż po wygranym meczu na Francję: drużyna

Mistrzostwa Świata Juniorów – dzień 8.

Przegraliśmy.

Tata mi kiedyś powiedział, że życie człowieka ambitnego jest smutne – bo stawia sobie wysokie cele i przez to częściej przegrywa niż wygrywa. Jakże smutne, ale jakże prawdziwe.

Na Turcję w ćwierćfinale wystarczyło zagrać. Na Norwegów nie tylko trzeba było zagrać. Trzeba było zagrać dobrze. Nie podejmuję się oceny, czy zagraliśmy fatalnie, kiepsko, słabo czy po prostu średnio. Zostawiam to wam, bo wszystko było widać na BBO.

Przede wszystkim Norwerdzy zagrali świetny mecz. Popełniali niewiele błędów i wygranie z nimi byłoby dużym sukcesem. Jeżeli utrzymają taką formę w finale, to bez problemu ograją Holendrów. Szczerze im tego życzę, bo przegraliśmy na drużynę z klasą i która zagrała dobry mecz. Z takimi się przegrywa troszeczkę, troszeczkę przyjemniej.

Przepraszamy, że zawiedliśmy. Przepraszamy, że przegraliśmy półfinał. Ale nie przepraszamy, że nie daliśmy z siebie wszystkiego. Graliśmy skoncentrowani, staraliśmy się, ale nie wyszło. Po prostu nie wyszło. Myślę, że na 10 meczów z Norwegami wygralibyśmy 8. Niestety, trafił się jeden z tych dwóch. Taki jest sport, jeszcze niedawno Lech Poznań przegrał w piłkę z amatorami z Islandii. W poprzednim sezonie Barcelona zremisowała z Lechią Gdańsk.

Teraz trzeba szybko o półfinale zapomnieć – jutro mecz o brązowy medal. Gramy z Francją!

***

Miałem nie pisać o pewnym npc jednej z naszych reprezentacji, ale nie wytrzymałem. Otóż ten npc, po przegranym ćwierćfinale swojej drużyny zaczął mówić, że jego najlepsza para nie nadaje się do żadnej drużyny. Chyba zapomniał, że sam ją wybrał i wytrenował. Kolejna rzecz, to że tuż po odpadnięciu postanowił przełożyć sobie lot do Polski. Chyba znowu zapomniał, tym razem, że jego drużyna gra jeszcze na tych zawodach (turniej consolation). Tuż po naszym przegranym meczu, szybko znalazł przyczynę: “Zgubiła ich arogancja i pewność siebie”. Bardzo dziękujemy za szybką i rzetelną analizę naszych osobowości.